22 lipca 2022
21:00
Amfiteatr NCPP

Koncertarchiwalne
Format instytucja. Format ikona. Pod szyldem MTV Unplugged zarejestrowano wiele co najmniej legendarnych koncertów – ze słynnym występem Nirvany na czele. Ale to także format poligon, najtrudniejszy test, jakiemu może zostać poddana piosenka – bo musi się obronić bez prądu, bez nadmiaru, właściwie naga. Do grona artystów zaproszonych, by wziąć udział w prestiżowej serii, został niedawno zaproszony Krzysztof Zalewski. I zdał ten najtrudniejszy z testów celująco.
MTV Unplugged Zalewskiego to występ w stu procentach akustyczny, bo muzyk podszedł do zadania tak rzetelnie jak Paul McCartney w 1991 r. I w jego przypadku brak prądu też nie przekłada się na niedostatki w aranżacjach. Brzmienie dopełnia nieobecna wcześniej na koncertach Zalewskiego bardzo efektowna sekcja dęta. Wysoki poziom napięcia pomagają utrzymać świetni goście: Paulina i Natalia Przybysz śpiewające w piosence „Jednego serca” i coverze „Romanca Cherubina” (w oryginale wykonywane przez Wandę Warską i Czesława Niemena), Justyna Święs i Kuba Karaś z zespołu The Dumplings czy wreszcie Miłosz Pękala, wirtuoz wibrafonu. To koncert bez prądu, ale pełen mocy, w każdej sekundzie, od „Her Majesty” z płyty „Zelig”, którą Zalewski zaczyna swój występ unplugged, przez piosenki z najnowszego albumu „Zabawa”, po „Miłość Miłość” na finał. Jest i premiera: napisany specjalnie na potrzeby koncertu MTV Unplugged utwór „Ptaki”, piosenka apel, by wznieść się ponad podziały. Na trasie koncertowej Zalewski MTV Unplugged, która wyprzedała się w całości, na każdym koncercie z artystą śpiewały różne wokalistki - m. in. Natalia Szroeder, Justyna Święs, Natalia Niemen i Marcelina.
Nie ma prądu? Są inne źródła energii. Najważniejszym elementem scenografii stworzonej przez Annę Szczęsny jest słońce. Koncert startuje jeszcze o zmroku, kończy się na chwilę przed kolejnym świtem. Wygląda na to, że jesteśmy w Arizonie. Jest gorąco. Piotr Onopa wyreżyserował ten romantycznie amerykański obrazek tak, że Jim Jarmusch może być z niego dumny.
I dumny może być z siebie również Krzysztof Zalewski. Ten chłopak lubi ambitne wyzwania – wystarczy wspomnieć chociażby jego solo act, koncerty, które grał bez wsparcia zespołu, samodzielnie obsługując wszystkie instrumenty. Trzeba porównywalnej odwagi, by zmierzyć się z formatem MTV Unplugged. Trzeba wyobraźni, by z tego starcia wyjść jako zwycięzca. Zalewski zmierzył się i wygrał. Znowu.
MTV Unplugged Zalewskiego to występ w stu procentach akustyczny, bo muzyk podszedł do zadania tak rzetelnie jak Paul McCartney w 1991 r. I w jego przypadku brak prądu też nie przekłada się na niedostatki w aranżacjach. Brzmienie dopełnia nieobecna wcześniej na koncertach Zalewskiego bardzo efektowna sekcja dęta. Wysoki poziom napięcia pomagają utrzymać świetni goście: Paulina i Natalia Przybysz śpiewające w piosence „Jednego serca” i coverze „Romanca Cherubina” (w oryginale wykonywane przez Wandę Warską i Czesława Niemena), Justyna Święs i Kuba Karaś z zespołu The Dumplings czy wreszcie Miłosz Pękala, wirtuoz wibrafonu. To koncert bez prądu, ale pełen mocy, w każdej sekundzie, od „Her Majesty” z płyty „Zelig”, którą Zalewski zaczyna swój występ unplugged, przez piosenki z najnowszego albumu „Zabawa”, po „Miłość Miłość” na finał. Jest i premiera: napisany specjalnie na potrzeby koncertu MTV Unplugged utwór „Ptaki”, piosenka apel, by wznieść się ponad podziały. Na trasie koncertowej Zalewski MTV Unplugged, która wyprzedała się w całości, na każdym koncercie z artystą śpiewały różne wokalistki - m. in. Natalia Szroeder, Justyna Święs, Natalia Niemen i Marcelina.
Nie ma prądu? Są inne źródła energii. Najważniejszym elementem scenografii stworzonej przez Annę Szczęsny jest słońce. Koncert startuje jeszcze o zmroku, kończy się na chwilę przed kolejnym świtem. Wygląda na to, że jesteśmy w Arizonie. Jest gorąco. Piotr Onopa wyreżyserował ten romantycznie amerykański obrazek tak, że Jim Jarmusch może być z niego dumny.
I dumny może być z siebie również Krzysztof Zalewski. Ten chłopak lubi ambitne wyzwania – wystarczy wspomnieć chociażby jego solo act, koncerty, które grał bez wsparcia zespołu, samodzielnie obsługując wszystkie instrumenty. Trzeba porównywalnej odwagi, by zmierzyć się z formatem MTV Unplugged. Trzeba wyobraźni, by z tego starcia wyjść jako zwycięzca. Zalewski zmierzył się i wygrał. Znowu.
powrót